Taniec z gwiazdami PlayStation

Sony zapragnęło mieć odpowiednik nintendowskiego „Super Smash Bros”, zebrało więc do kupy swoje licencje i powierzyło pracę nad grą nieznanemu szerzej studiu. Czy jednak to wystarczyło, by
Standardem w grach komputerowych jest powielanie czyichś sprawdzonych pomysłów. Każdy deweloper wchodzący na rynek z nowym, oryginalnym produktem musi być świadomy tego, że jego gra zostanie niedługo z lepszym bądź gorszym skutkiem przez kogoś skopiowana. Sytuacja ta idealnie opisuje proces powstawania „PlayStation All-Stars Battle Royale”. Sony zapragnęło mieć odpowiednik nintendowskiego „Super Smash Bros”, zebrało więc do kupy swoje licencje i powierzyło pracę nad grą nieznanemu szerzej studiu. Czy jednak to wystarczyło, by zepchnąć z tronu dotychczasowego króla imprezowych nawalanek?



PlayStation All-Stars” to gra stworzona z myślą o rozgrywce wieloosobowej. Trybu fabularnego z prawdziwego zdarzenia tu nie znajdziecie, jedynie znany z wielu „dorosłych” bijatyk tryb zręcznościowy. Po wybraniu bohatera oglądamy krótki filmik, potem stajemy do kilku pojedynków, pokonujemy bossa i oglądamy kolejny krótki filmik. Jest to jak najbardziej zrozumiały ruch, gdyż poza łowcami trofeów oraz osobami nieposiadającymi przyjaciół prawdopodobnie nikt w to nie będzie grał.



Core’em gry są różnego rodzaju trybu rozgrywki wieloosobowej. Od „Turnieju”, w którym walczymy z losowymi przeciwnikami i awansujemy w sieciowych rankingach, przez „Rywalizację”, gdzie online walczymy z naszymi znajomymi, po grę lokalną z siedzącymi obok kumplami. W zależności od wybranej platformy mamy możliwość gry w cztery osoby na jednej kanapie (PlayStation 3) lub poprzez łączenie konsol lokalnie (PlayStation Vita). To, co na pewno zasługuje na pochwałę, to fakt, że w przypadku gry sieciowej, wszyscy gracze wrzucani są do jednego worka – nie wiemy, na jakich sprzętach grają nasi przeciwnicy oraz co ważne, nie jesteśmy nawet w stanie tego odczuć podczas rozgrywki.



Mechanika gry na pierwszy rzut oka w niczym nie przypomina tej z „Tekkena” czy „Street Fightera”. Jeśli graliście w nintendowskie „Super Smash Bros”, to poczujecie się jak w domu. Nasi zawodnicy nie posiadają paska życia, ale wskaźnik punktów akcji (PA). Każdy wyprowadzony przez nas cios dodaje nam PA i kiedy uzbieramy ich odpowiednią ilość, możemy odpalić atak specjalny. Poprzez ataki specjalne możemy zabijać przeciwników, a żeby jeszcze skomplikować zabawę, ataki te mają trzy poziomy. Podstawowym załatwiamy najczęściej jednego oponenta, zaś przy użyciu najwyższego aktywuje się odpowiednia dla kierowanej przez nas postaci sekwencja, w której możemy naraz wyeliminować wszystkich na planszy. Poza tym mamy tu do czynienia z bardzo przyjemną bijatyką tworzoną w myśli zasady „easy to learn – hard to master”.



Nie bez powodu w nazwie gry znajduje się zwrot „PlayStation All-Stars”. Sony oddało w nasze ręce zawodników, w większości wywodzących się z rodziny PlayStation. Jak & Daxter, Kratos, SackBoy, Nariko, Cole, Ratchet, Sly czy chociażby Nathan Drake to śmietanka bohaterów japonskiego giganta. Do tego jeszcze występy gościnne w postaci Big Daddy’ego z "BioShocka", Raidena z "Metal Gear Rising" czy Dantego z "Devil May Cry". Łącznie mamy tu 20 zawodników oraz obietnicę dodawania kolejnych poprzez DLC. Przy 39 zawodnikach w ostatniej odsłonie „Super Smash Bros” na Nintendo Wii wygląda to jednak mało imponująco. Tak samo jest też niestety w przypadku aren, których znajdziemy tu 14, a których wspomniana gra Nintendo miała 41.



W zakresie technikaliów „PlayStation All-Stars Battle Royale” nie mogę nic zarzucić. Zarówno na PS Vicie, jak i na PS3 gra wygląda bardzo ładnie, nie uświadczymy tu słabych tekstur czy straszących konsolowych graczy po nocach „ząbków”. Dodatkowo twórcom udało się osiągnąć stałe 60 klatek animacji, co niezależnie od gry i platformy zawsze budzi podziw. Od strony dźwiękowej Sony również stanęło na wysokości zadania, choć w jednym momencie powinęła mu się noga. Większość postaci przemawia po polsku, głosami znanymi z gier, z których pochodzą. Są jednak od tego wyjątki. Dante i Raiden mówią po angielsku, co w samej grze nie przeszkadza, jednak w przerywnikach filmowych psuje cały klimat. Kiedy Nathan Drake mówi do Raidena po polsku, a ten odpowiada mu po angielsku, to wygląda to po prostu dziwnie.



Ciężko jest podsumować „PlayStation All-Stars Battle Royale” w jednym zdaniu. Z jednej strony mamy świetną bijatykę, z wieloma trybami gry, ładną grafiką, płynną animacją i rewelacyjnym multiplayerem, z drugiej zaś produkt nijaki. To, co miało być największą jej zaletą, czyli uniwersum PlayStation, okazało się jej największą słabością. Mało charakterystycznych postaci, niewiele plansz i wpadki przy dubbingu zniechęcą do gry pewnie wielu graczy. Deweloperzy spisali się na medal i dostarczyli produkt technicznie dopracowany, tego samego powiedzieć nie można jednak o licencji, na jakiej przyszło im pracować. Fani PlayStation, do których kierowana jest ta produkcja, będą wniebowzięci, zwłaszcza że kupując grę na PS3, dostaną za darmo wersję na przenośną konsolę Sony.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones